wtorek, 28 lipca 2009

Początki

Na dużą rzecz zaczęło się zanosić kiedy przechodząc przez korytarz wydziału spotkałem Karola, który zapytał mnie czy nie chciałbym po praktykach w Google odwiedzić Bora Bora i kilku innych wysp Polinezji Francuskiej. Odpowiedziałem umiarkowanym optymizmem, że chętnie, ale kończę praktyki dużo później niż on, a i sam pomysł wyglądał trochę na słomiany zapał. Przez następne dni zaczęliśmy jednak rozmawiać o tej podróży, która rysowała się coraz odważniej i trochę nieosiągalnie, mimo to, postanowiłem się w ten projekt zaangażować. Udało się przestawić praktyki, aby zakończyć w bardziej standardowym terminie, i była droga wolna aby rozpocząć planowanie.


A było co planować... Wśród miejsc które chcieliśmy odwiedzić przewijały się Polinezja Francuska, Hawaje, Wyspa Wielkanocna, Chile, Nowa Zelandia, Australia, i Singapur. W końcu spotkaliśmy się w trójkę w jednej z sal wydziału aby znaleźć sensowny pod względem turystycznym i finansowym plan. Obok tej notki zamieściłem ciekawe zdjęcie - notatkę z pierwotnym planem naszej podróży, który się zmaterializował po 3 godzinach dyskusji i sprawdzania cen i dostępności lotów.

Na zdjęciu tym widać:
  1. HNL - Honolulu (Hawaje)
  2. OGG - Maui (Hawaje)
  3. PPT - Tahiti (Polinezja Francuska)
  4. IPC - Wyspa Wielkanocna
  5. AKL - Auckland (Nowa Zelandia)
  6. Australia
  7. Singapur
Plan był ambitny, niestety oferta linii lotniczych utrudniała jego realizację. W efekcie nie udało się znaleźć satysfakcjonujących cenowo połączeń. W między czasie do grupy (do tej pory trzy osobowej) dołączył Szymon, a odszedł Krzysztof - pomysłodawca. Razem z Karolem i Szymonem zdecydowaliśmy się na realizację nieco uproszczonej wersji. Zrezygnowaliśmy z Hawajów, jako że jest to coś na kształt zdegenerowanej Polinezji Francuskiej. Na pewno mają lepszą infrastrukturę, ale to jest wręcz argument przeciw nim ;) Odpadł również Singapur, który miał stanowić ciekawy bonus, ale przelot przezeń mocno ograniczał wybór biletów. W ostateczności pozostała Polinezja Francuska, Wyspa Wielkanocna, Nowa Zelandia, oraz Australia.

Pozostało więc kupić bilety, a trzeba się było z tym spieszyć. Kupując bilety "dookoła świata" (czyli wliczając naszą podróż do USA) chcieliśmy zredukować koszty, a każdy dzień opóźnienia przynosił groźbę istotnej podwyżki cen. Rozpoczął się ciężki proces szukania optymalnej oferty. Najpierw wykorzystywaliśmy strony oferujące bilety typu Multi-city etc., w szczególności Kayak.com cieszył się u nas powodzeniem. Gdy nie udało im się spełnić naszych oczekiwań, nastąpił etap dopasowania naszej podróży pod oferowane przez sojusze lotnicze bilety RTW (round the world). Nasza podróż niestety była na tyle skomplikowana że żaden sojusz nie był w stanie pokryć jej swoimi lotami, co implikowało dokupywanie dodatkowych, drogich biletów. Gdy po skorzystaniu z pomocy biura podróży specjalizującego się w wyszukiwaniu biletów dostaliśmy ofertę która przekraczała lekko nasze założenia budżetowe, byłem za skorzystaniem z niej. Chłopaki jednak zdecydowali się na porzucenie tej drogi i kontynuowanie indywidualnych poszukiwań. Jak się okazało, całe szczęście, gdyż Szymon natrafił na informację że Air New Zealand jest jedyną linią lotniczą która jest w stanie zaoferować podróż dookoła świata. Po zgłębieniu tematu okazało się że 90% odległości możemy pokonać właśnie z nimi, a pozostaną do kupienia bilety:
  1. Warszawa - Londyn
  2. Los Angeles - San Jose lub San Francisco
  3. Polinezja Francuska - Wyspa Wielkanocna
Ta opcja kosztowała nas 70% ceny oferty znalezionej przez biuro podróży i z zapasem wpasowywała się w ustalony budżet. Oto powód dla którego do USA z Londynu leciałem samolotem Air New Zealand.

3 komentarze:

  1. masz jak w banku, że będę tu zaglądać :)
    linkuję u siebie. na obu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A mógłbyś podać orientacyjne ceny? 70% niewiele mówi... a z chęcią bym się dowiedział kiedy już mogę przejść na emeryturę ;-) i tylko latać do okoła świata Air New Zealand :D

    Przemek

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę że o orientacyjne ceny to możesz bardziej osobiście zapytać ;)

    Ps. Dostałem już trzy książki dla Ciebie.

    OdpowiedzUsuń